11-17.08.2025 PRZEGLĄD
Prezydent niektórych Polaków.
Nawrocki idzie na wojnę z rządem. Z maczetą
Wszystko właściwie jest jasne. Karol Nawrocki został zaprzysiężony, jest prezydentem RP i wygłosił orędzie, swój program działania. Orędzie, jak zgodnie mówili komentatorzy, brzmiało jak plan walki z rządem Donalda Tuska. Ogłosili to zwolennicy rządzącej koalicji - i drżą. O tym więc, że mamy nową wojnę na górze, że celem Nawrockiego będzie osłabianie rządu, każdy już wie. Pytanie, jak prezydent będzie realizował ten plan i co z tego wyniknie.
Prezydent z ludu
Jak chce to realizować, też mniej więcej wiemy. Sporo powiedział na początku orędzia, gdy stwierdził, że wygrał wybory wbrew „teatrowi politycznemu, propagandzie, kłamstwu i pogardzie”. Oto więc samotny sprawiedliwy, który rzucił wyzwanie systemowi i sam - atakowany przez wszystkich - zwyciężył. Rebeliant! To kalka rodem z popkultury, ale i z polskiej mitologii, lubiącej samotnych sprawiedliwych, którzy na końcu zwyciężają.
A czy Polacy nie postrzegają tak Polski? Ojczyzny umęczonej, atakowanej przez wrogów - jak mówi Jarosław Kaczyński - ze wschodu i z zachodu i wrogów wewnętrznych (kto jest partią zdrady czy partią interesu zewnętrznego, wyjaśniał wielokrotnie). Ale na końcu tej drogi i walki jest zwycięstwo. Jak w dobrym meczu, bo takich emocji, z happy endem, oczekują kibice, naturalne środowisko nowego prezydenta.
W ten również sposób Nawrocki może tłumaczyć, że przyszedł znikąd. Wciąż jest przecież osobą Polakom nieznaną, produktem kampanii wyborczej. Nie znaliście mnie - zdaje się mówić - bo byłem, poza tym zepsutym światem. Ale wkroczyłem.
Swoją „szlachetność” Karol Nawrocki podkreśla jeszcze jednym gestem. Ogłosił mianowicie, że jako chrześcijanin wybacza tym, którzy go atakowali. Puszcza to w niepamięć.
Ale wybaczenie nie oznacza, że Nawrocki dopuszcza jakieś porozumie- nie z drugą stroną, że robi krok w jej kierunku. Nic z tych rzeczy - wybacza niczym rycerz przed walką, ale wybaczeniem nie kupczy.
Polska w ruinie
Nie kupczy, bo walka przed nim.
Musi więc być niezłomny. Walka oczywiście o Polskę. Z czarnym charakterem, z Niemcem, czyli z Donaldem Tuskiem, najgorszym premie- rem w historii III RP.
Już wiemy, jak ma zamiar walczyć - będzie wzywał do siebie premiera i ministrów, a oni będą musieli przyjść. Po to zostanie zwołana Rada Gabinetowa. Tam będzie ich przepytywał i strofował. No i będzie miał własny pakiet ustaw, które skieruje do Sejmu. „Dziś Polska jest na bardzo złej drodze do rozwoju i musimy mieć tego świadomość. Coś trzeba zmienić”, mówił w orędziu. I wiadomo, co trzeba zmienić - władzę. Dać ją PiS.
To lejtmotyw najbliższych działań.
Nawrocki będzie opowiadał, że ma plan uzdrowienia Polski (przecież kraj jest w ruinie), zaprezentuje się jako ten energiczny, zatroskany o kraj i sprawczy. Wszystko po to, by pokazać, kto tu jest złym i hamulcowym.
Ktoś zapyta: jak to się dzieje, że gdy rządzi Tusk, Polska jest w ruinie, a gdy PiS, to jest krainą mlekiem i miodem płynącą i wszyscy nam zazdroszczą?
Odpowiedź jest prosta: wszystko zależy od umiejętności erystycznych i od zapału w oskarżaniu (lub chwaleniu). Oraz w budowaniu oczekiwań. Nawrocki przecież pyta: gdzie jest ustawa podnosząca do 60 tys. kwotę wolną od podatku?
Nie ma? Rząd mówi, że Polski na to nie stać? No proszę, Polska w ruinie!
By być wielka, Polska musi mieć wielkie inwestycje! Rząd je hamuje i ogranicza, tak jak CPK. No proszę, Polska w ruinie!
Takich prezentów, które chce wy- rwać od złej władzy, Nawrocki ma dla Polaków więcej. To także:
• obniżenie podstawowej stawki VAT z 23% do 22%,
• obniżka rachunków za prąd o 33%,
• projekt PIT zakładający 0% dla rodzin, które mają dwoje lub więcej dzieci, tzn. zwolnienie z podatku do- chodowego do 140 tys. zł dochodu rocznie dla każdego rodzica wychowującego co najmniej dwoje dzieci,
• podwyższenie drugiego progu podatkowego o 20 tys., do 140 tys. zł,
• ulgi prorodzinne dla przedsiębiorców,
• likwidacja podatku Belki,
• waloryzacja emerytur minimum o 150 zł i zawsze powyżej wskaźnika inflacji.
Oto schemat: dobry, troszczący się o Polaków prezydent i zła władza.
Nie tylko skąpa, ale też uzależniona od Niemców, złej Unii (to główni wrogowie), służąca obcym. Prezydent patriota będzie zatem bronił polskich spraw. Zresztą w orędziu słowa Polska użył najwięcej razy - 101.
To nic, że prezydent nie ma praktycznie żadnych uprawnień, by te obietnice realizować. Nawrockiego i grono jego sztabowców przepełnia wiara, że wystarczy krzyczeć, że się chce, a rząd nie daje, i to będzie polityczne złoto.
Państwo prawa w ruinie
„Dzisiaj Polska nie jest na drodze praworządności - to kolejny rozdział orędzia Nawrockiego. - Ciężko nazwać praworządnym państwo, w którym nie działa legalnie wybrany prokurator krajowy, w którym art. 7 konstytucji mówiący, że władze muszą działać na podstawie i w granicach prawa, jest regularnie łamany”.
To bardzo zdecydowane słowa. Oznaczają, że Nawrocki zajmuje jednoznaczne stanowisko w bitwie o praworządność, i to stanowisko po stronie Zbigniewa Ziobry. Uważa, że ziobrowy prokurator krajowy Dariusz Barski jest legalny, a jego następca Dariusz Korneluk nielegalny, i że wszystkie działania zmierzające w kierunku odbudowy praworządności, które prowadził Adam Bodnar, były niezgodne z prawem.
Praworządność dla Nawrockiego to pisowska praworządność. To Barski, przyjaciel Ziobry, świadek na jego ślubie, jeden z architektów sprawy przeciwko Barbarze Blidzie, potem żywiony zleceniami z Ministerstwa Sprawiedliwości na sumę niemal 1 mln zł, a następnie prokurator krajowy, powinien zdaniem Nawrockiego kierować prokuraturą. Barski jest dla niego gwarantem sprawiedliwości. I żadne kompromisy nie wchodzą tu w grę.
Podobnie, jeśli chodzi o sędziów. Tu również stanął po stronie sędziów ziobrowych, a innym pogroził: „Nie będę awansował ani nominował tych sędziów, którzy godzą w porządek konstytucyjno-prawny. Będę promował, awansował i nominował tych sędziów, którzy porządek konstytucyjno-prawny zgodnie z konstytucją i ustawami przyjętymi przez polski parlament i podpisanymi przez pana prezydenta respektują”.
Staje więc otwarcie na czele tych, którzy chcą trzecią władzę złamać i podporządkować ją rządzącym. „Bezpieczeństwo prawne polskich obywateli, którzy czekają na sprawiedliwe wyroki i porządek konstytucyjno-prawny państwa polskiego, są dla mnie dużo ważniejsze niż samozadowolenie jednej z klas społecznych - mówił, dodając: - Sędziowie nie są bogami”. I chyba tylko przypadek sprawił, że nie użył słowa kasta.
Mamy zatem zapowiedź wojny prezydenta z sędziami. Oto wróg, z którym Nawrocki zamierza się rozprawić.
Prawica w niezgodzie
Gdy Nawrocki wygłaszał orędzie, posłowie prawicy nie kryli radości. Ich triumfalizm wręcz uderzał. Lecz na tym tle uderzało i to, że jednym z najsmutniejszych ludzi w Sejmie był Jarosław Kaczyński.
Co się stało? Dlaczego nie było w nim radości?
Czy dlatego, że Nawrocki w orędziu ani razu go nie wymienił? I choć dziękował długo Andrzejowi Dudzie, nie dziękował PiS?Być może ta niewdzięczność zabolała Kaczyńskiego, ale przecież rzucało się w oczy coś innego. Posłowie PiS z Konfederacją uwierzyli, że będą niedługo rządzić Polską. To ich wprawiało w euforię. Ale gdy znaleźli się w tym stanie, nie widać było, aby dogadali się co do sprawy najważniejszej - kto będzie w tym duecie przewodził. A w zasadzie, że przewodził będzie Kaczyński.
Co ciekawe, Nawrocki, pomijając prezesa, sam zgłosił swoje aspiracje do roli patrona nowej większości. To śmieszne działanie, ale pokazuje, że na polskiej prawicy zachodzą ruchy tektoniczne. Nowe pokolenie przebiera nogami, żeby sięgnąć po władzę - spór Mentzena z Kaczyńskim jest tego dowodem - i nie zamierza respektować zasad starszeństwa. Ani kierować się polityczną rozwagą.
Jakkolwiek bowiem patrzeć, orędzie Nawrockiego było nie tylko triumfalistyczne i butne, ale również płaskie. Stanowiło zbiór zużytych haseł i zawołań, a nie refleksję nad Polską, jej społeczeństwem i historią. Także, a może zwłaszcza we fragmentach, w których Nawrocki powinien się czuć szczególnie mocny - w nawiązaniu do wielkich postaci historii. „Jestem Polakiem i mam obowiązki polskie”, cytował Romana Dmowskiego. Zupełnie ignorując fakt, w jakich okolicznościach te słowa padły i jak te obowiązki - wraz ze zmianą pozycji Polski - się zmieniały.
Program chybotania rządową łódką, chłostania rządu, wykrzykiwania prawicowych haseł jako prawd objawionych na dłuższą metę Nawrockiemu sukcesu nie przyniesie. Polityka to nie jest mecz, na który się przychodzi, krzyczy różne rzeczy, a potem - wciąż w emocjach - wraca do domu. Polityka trwa nieustannie. I wymaga większej wyobraźni niż wyobraźnia kibica.
Strach ma wielkie oczy
Smutek prezesa mógł więc wynikać także z tego, że Kaczyński dostrzegał i w Nawrockim, i w jego wystąpieniu kłopoty. Owszem, większość komentatorów orędzie Nawrockiego odebrała jako zapowiedź ataków na rząd oraz nową falę w polskiej polityce i wieszczy wielkie kłopoty dla ekipy Tuska, które, nikt w to nie wątpi, mogą nastąpić. W zasadzie już nastąpiły. Ale czy to oznacza, że Nawrocki przejedzie się po rządzie Tuska jak walec po asfalcie? A może zrobi niewiele? I sukcesu mieć nie będzie?
Wszystko zależy od dwóch czynników. Od tego, jaki prezydent napo- tka opór, oraz od tego, w jakim tempie jego sylwetka polityczna będzie erodowała.
O oporze mówił trochę Tusk w krótkim filmiku wypuszczonym tuż przed zaprzysiężeniem Nawrockiego. Zwraca się w nim do wyborców Trzaskowskiego: „Liczyliście, że 10 lat zażenowania, smutku i obaw o ojczyznę skończy się dziś definitywnie. Tymczasem do starych obaw dochodzą nowe. Co to jednak oznacza dla nas, ludzi pragnących uczciwej, wolnej i pięknej Polski, wolnej od przemocy, nienawiści, pogardy?
Tylko jedno: musimy być jeszcze silniejsi, musimy być wytrwali, mu- simy być razem. Bardzo was proszę, nie traćcie waszej wiary w dobro, w uczciwość, w wolność. Ta wiara czyni z Polaków wielki naród. Bez tej waszej wiary nie ma Polski. Jesteście solą tej ziemi. Na was opiera się przyszłość”.
Można rzec: Tusk ratuje, co się da, i próbuje porządkować rozbite szeregi. Ale przecież tak do końca te szeregi rozbite nie są. Zresztą w polityce najczęściej wystarczy parę miesięcy, parę bitew i szeregi wracają do dawnej sprawności. Czy tym razem tak będzie? Zobaczymy. Wszystko jest płynne. Karol Nawrocki zapowiedział, że będzie jeździł po kraju i promował swoje pomysły. Wielu komentatorów już zdążyło zakrzyknąć, że będzie to cios dla rządu. Może i tak. Ale w polityce druga strona może się odwinąć, wtedy nikogo nie zdziwią grupy witające Nawrockiego transparentami „Nie oddam ci kawalerki” czy „Witamy sutenera”.
Bo, owszem, kampania prezydencka się skończyła, ale pamięć o niej trwa i ludzie nie zapomnieli, co podczas niej się zdarzyło. Emocje nie wygasły. Te grupki, które przyjechały do Warszawy świętować zaprzysiężenie Nawrockiego, też miały swoje hasła. „Do Berlina!”, wołały do Tuska. I dorzucały: „Precz z komuną!”.
Odłóżmy awantury na bok. Te- raz dwa zdania o zużywaniu się polityków. Otóż polityka to nie jest dyscyplina dla amatorów. Żeby znaleźć się na szczycie, trzeba wielkich umiejętności, doświadczenia i talentu. Czy Nawrocki to ma? No i jest w polityce coś takiego jak zużywanie się polityków, ich nieuniknione porażki. I Tusk, i Kaczyński w swojej karierze mieli ich wystarczająco dużo, by nabrać umiejętności omijania raf i wygrzebywania się z kłopotów.
Z innymi jest gorzej - nie brakuje nam gwiazd jednego sezonu, które biły rekordy popularności, a potem spadały. Szymon Hołownia, Ryszard Petru, Paweł Kukiz to pierwsze z brzegu postacie. Nawrocki, nie mam wątpliwości, w najbliższych miesiącach będzie notował znakomite wyniki jako ktoś w polityce świeży, jako nadzieja na jej odnowienie. A potem zderzy się z różnymi sprawami, w polityce ich nie brakuje i wróci do szeregu. Pytanie, do którego rzędu. I ile będzie to prawicę kosztowało. To wszystko wie Kaczyński. Wie, że Nawrocki nie wygrał, bo naród za- kochał się w nim, w jego intelekcie i zręczności. Wygrał, bo mieliśmy plebiscyt - za czy przeciw Tuskowi, za czy przeciw establishmentowi, tym ustawionym, z wielkich miast.
Pozycję w polskiej polityce Nawrocki musi więc dopiero sobie zbudować. I jeżeli wydaje mu się, że zbuduje ją jako szeryf poganiający, chłoszczący Tuska oraz jako arbiter między PiS a Konfederacją, to jest naiwny. Piłka w grze.
PS. W dniu zaprzysiężenia media opublikowały sondaż, w którym Polacy odpowiadali, kto był najlepszym prezydentem w historii III RP.
Wygrał bezapelacyjne Aleksander Kwaśniewski, wskazało go 39,1% Polaków. Andrzej Duda, któremu Nawrocki tak długo dziękował, zebrał 15% zwolenników. Wynik sondażu jednoznacznie pokazuje, co Polacy cenią. To rozwaga, mądrość, umiejętność zasypywania podziałów, budowania zgody i poruszania się w świecie. Symptomatyczne, że w swoim wystąpieniu Nawrocki nie wspomniał Aleksandra Kwaśniewskiego ani razu.
Robert Walenciak
r.walenciak@tygodnikprzeglad.pl
Polecamy najnowszy numer Tygodnik Przegląd! Dlaczego warto po niego sięgnąć?
Bo PRZEGLĄD to nie tylko wiadomości - to rzetelne analizy, świeże perspektywy i publicystyka z charakterem.
Najkorzystniej w e-prenumeracie: To się opłaca - Tobie i całemu społeczeństwu.Kupując i prenumerując, wspierasz niezależne, wysokiej jakości dziennikarstwo. Prenumerata >>>>>>>>>>>>